Rozmowa z o. Luisem Laureánem Cervantesem, autorem książki "Chłopiec świadkiem Chrystusa Króla. José Sánchez de Rio, męczennik cristero"
16 października był wielkim dniem dla Kościoła w Meksyku.
- Tak, rzeczywiście. Nasze świętowanie rozpoczęło się już kilka dni przed samą kanonizacją w Meksyku. Przed nami też dziękczynienie. Były procesje ze świecami, a także korowody rekonstruujące wydarzenia z czasów cristeros. To naprawdę wielkie święto.
I to wszystko dzieje się pośród wielu problemów, które przeżywa naród meksykański.
- Jest dużo biedy. Nikt może nie odczuwa fizycznego głodu, ale z pewnością mamy wielu ubogich ludzi. Jest dużo przestępczości, szczególnie kilka godzin w nocy. Jedynie w centrach turystycznych jest jej o wiele mniej albo jej nie ma. Tymczasem bez pokoju nie będzie w Meksyku rozwoju. Musi być pokój w społeczeństwie, pokój w polityce, musi być silna rodzina. Święty José pochodził właśnie z takiej dobrej, pobożnej rodziny. Zresztą na była z nim aż do końca jego ziemskiej drogi.
Jest Ojciec autorem książki pt. "Chłopiec świadkiem Chrystusa Króla", którą wydała Księgarnia "Naszego Dziennika".
- Moje życie jest naprawdę mocno związane z historią cristeros. Ja sam pochodzę z miejscowości, w której urodził się św. José Sánchez del Rio. Dlatego napisałem tę książkę. Każde dziecko w moim kraju słyszało te historie. Moja mama poszła do Pierwszej Komunii Świętej w tym samym roku, w którym zmarł ten chłopiec, czyli w 1928. Moja mam ama teraz 95 lat i pamięta wszystko, co się wydarzyło. A była mała, miała tylko 8 lat. Widziała bardzo wiele. Widziała mordowanych cristeros. Zabójca św. José był naszym sąsiadem. Gdy już jako kapłan robiłem z nim wywiad, opowiadał o wielu sprawach związanych z cristeros, ale kiedy dochodziło do pytania o José, nic nie mówił, spuszczał tylko oczy. Jego syn, który był przy tym, nalegał, by ten coś opowiedział, ale do końca życia nie chciał przyznać się otwarcie do tego, co zrobił.
Społeczeństwu meksykańskiemu z pewnością jest bardzo trudno żyć z tak dramatycznym bagażem doświadczeń?
- Mamy bardzo wiele dokumentów, które opisują te trudne wydarzenia. Taki wysyp publikacji rozpoczął się ok. 25 lat temu. Ja też próbowałem z tych dokumentów wyczytać, dlaczego doszło do takich zbrodni, dlaczego prześladowano Kościół, zamykano świątynie i bezczeszczono je. Nie pozwalano na swobodne wyznawanie wiary. O tym trzeba opowiadać i przypominać. Sam św. Jan Paweł II prosił, by głosić historie tych wszystkich męczenników. Pod tym względem Polska i Meksyk są bardzo podobne i Papież to widział. Wy również mieliście wielu męczenników i świętych.
A ja św. José wpłynął na życie Ojca?
- Można powiedzieć, że jego osoba oddziałuje na całą moją kapłańską drogę - na studia, które podejmuję, duchowość, rozwój. Jego siła, jego odwaga promieniuje na mnie, na moją ścieżkę życia, wszędzie tam, gdzie jestem, nawet gdy jest to daleko od mojej mamy, rodziny. To wszystko sprawia, że wiem, że jest możliwe ciągłe kroczenie do przodu.
Rozmawia Ojciec z wieloma ludźmi na temat 14-letniego męczennika. Co najczęściej zachwyca w tym wielkim bohaterze?
- Wielu zadaje sobie pytanie o to, skąd wzięła się tak wielka odwaga w tak młodym człowieku z niewielkiego miasteczka w Meksyku. Są to ludzie z całego świata - z Hiszpanii, Argentyny, USA czy teraz z Polski. Jak to jest możliwe, że miał taką wiarę, niewyczerpaną miłość do Chrystusa i Eucharystii? To swego rodzaju katecheza dla nas, zresztą nie tylko św. José, ale wszystkich cristeros. A to świadectwo wiary jest przecież dziś nam tak potrzebne.
Dziękuję za rozmowę.
za: Aneta Przysiężniuk-Parys, Jego odwaga promieniuje, w: Nasz Dziennik nr 244/2016, s. 12.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz